Sukces z chęci, a nie z konieczności, czyli w jaki sposób warto postrzegać rywalizację sportową

(huffingtonpost.com)

Czy sposób, w jaki postrzegamy rywalizację w sporcie, może mieć jakikolwiek wpływ na jej końcowy wynik? Każdy występ możemy przecież widzieć z jednej strony jako szansę odniesienia zwycięstwa lub przeżycia wspaniałej przygody, a z drugiej jako wyzwanie, któremu możemy nie sprostać, co nieraz odbieramy jako porażkę. W jakim stopniu nasz wynik zależy od tego, jak bardzo się postaramy, jak wiele wysiłku włożymy, aby wygrać lub… aby nie przegrać? Zastanówmy się…

„Nie mogę dać mu się trafić!”, „oby tylko nie stracić piłki”, „nie mam prawa tego nie obronić” – to tylko kilka przykładowych zdań, które w czasie zawodów siedzą w głowach wielu sportowców, niezależnie od tego, czy trenują oni szermierkę, taekwondo czy koszykówkę. Co łączy przytoczone myśli? Rzecz bardzo powszechna w sporcie (nie tylko zawodowym) – nastawienie na uniknięcie porażki. Co znamienne, porażką nie musi być wyłącznie ostateczny wynik meczu czy pojedynku. Jako przegraną wielu zawodników postrzega przecież chociażby błędne wykonanie określonej techniki czy, w skrajnej sytuacji, wszystko, czego nie można uznać za sukces.

Takie nastawienie po części może wynikać z komunikatów, które sportowcy nieraz otrzymują od swoich kibiców, trenerów czy rodziców: „nie zawiedź nas”, „dziś na pewno nie przegrasz”. Wypowiedzi tego typu najczęściej motywujemy chęcią wsparcia sportowca. Co jednak, jeśli wsparcie to budujemy głównie na niedopuszczaniu do siebie możliwości porażki? Przypuszczam, że większość z nas, czyli osób, które są zaangażowane w sport (niezależnie

od tego, czy jako psychologowie, trenerzy, rodzice czy sami sportowcy), myśli teraz, że opisane podejście nas nie dotyczy, że przytoczone komentarze nie zdarzają się w ogóle lub mają miejsce bardzo rzadko. Czy aby na pewno? Wystarczy spojrzeć na nagłówki artykułów z informacjami sportowymi: „Polscy skoczkowie nie mogą skoczyć dziś gorzej od Austriaków”, „Podstawowym celem w ostatnim meczu fazy grupowej jest nie przegrać z Holandią”. Oczywiście, takie myślenie często nie wynika tylko z obawy przed porażką – w dużej mierze są to wszechobecne w sporcie wyliczenia punktowe, od których trudno jest w zupełności odejść. Z drugiej jednak strony, gdy spojrzymy na sytuację z perspektywy zawodnika, raczej nieuniknione jest, że wspomniane komentarze do niego dotrą. Co więcej, są to komentarze, które w wielu sportowcach automatycznie wyzwalają bardzo silne (często negatywne) emocje. Podstawowe pytanie brzmi: jaki skutek może mieć nastawienie na uniknięcie błędu i porażki?

Dla potrzeb tego artykułu spróbuję nieco przełożyć i krótko omówić wyniki dwóch przeprowadzonych przeze mnie (wspólnie z Anną Grzelak i Wojciechem Waleriańczykiem) w ostatnich latach badań 1 2 . W pierwszym z nich wzięli udział łucznicy, w drugim zaś – zawodnicy taekwondo. Oba badania dotyczyły związku uwarunkowań osobowościowych z poziomem sportowym. Szczególnie interesował mnie wpływ temperamentu zawodników (opisywanego za pomocą neurobiologicznej teorii Graya3) na ich wyniki. Brałem pod uwagę dwa sposoby patrzenia na różnorodne sytuacje życiowe – unikanie porażki i dążenie do nagrody. Podejścia te, mimo że odnoszące się przede wszystkim do temperamentu, można uznać za swego rodzaju motywację zawodników, która w różnego rodzaju działaniach przejawia się albo w dążeniu do sytuacji, w których możliwy jest sukces, albo w unikaniu takich, które potencjalnie wiążą się z doznaniem porażki. Co więcej, obiektywnie ta sama sytuacja, w zależności od osoby, może być postrzegana właśnie na dwa wspomniane sposoby – jeden z nich zazwyczaj jest dominujący. Badania miały pomóc w znalezieniu odpowiedzi na pytanie, czy sposób postrzegania (np. rywalizacji sportowej) może mieć wpływ na rezultaty osiągane przez zawodników.

Wyniki badań, w których łącznie wzięło udział ponad 120 sportowców, wskazały, zgodnie z intuicją, że ogólny poziom sportowy (w przypadku łuczników mierzony średnim wynikiem w sezonie, zaś u taekwondoków – oceną trenerów) zależy m.in. właśnie od czynników temperamentalnych związanych z dążeniem do nagrody lub unikaniem porażki. Okazało się, że osoby, które różnego rodzaju sytuacje życiowe częściej postrzegają przez pryzmat potencjalnej przegranej (i w związku z tym odczuwają lęk), prezentują niższy poziom sportowy w swojej dyscyplinie. Zawodnicy z „topu” swoje aktywności dużo częściej odbierają jako potencjalne nagrody. Oba podejścia (czyli układy temperamentalne) wiążą się ściśle z gotowością do podejmowania działań. Sportowcy, sytuację rywalizacji odbierający jako potencjalną „karę”, dużo bardziej skłonni są do wycofywania się z niej – w przeciwieństwie do zawodników, dla których jest to po prostu szansa zdobycia czegoś (punktu, zwycięstwa) lub po prostu możliwość działania, która sama w sobie stanowi swego rodzaju nagrodę.

Mimo że przytoczone badania dotyczą w dużej mierze wrodzonej cechy, z którą zawodnicy przychodzą już na pierwsze treningi, możliwe jest jej kształtowanie. Jak wspomniałem w pierwszej części artykułu, wiele z komentarzy, które formułują osoby z otoczenia sportowców, staje się myślami samych zawodników. Właśnie dlatego tak ważną rolę pełni rodzaj komunikatów, które kierujemy do osób uprawiających sport. Szczególne znaczenie mają tutaj ich rodzice i trenerzy. Często nie bierzemy tego pod uwagę, a przecież tak wiele jesteśmy w stanie dać sportowcom, prezentując mecz czy rozgrywany pojedynek jako sytuację, w której można:

  • coś zyskać,
  • odnieść sukces (i nie chodzi tu wyłącznie o wynik końcowy),
  • rozwinąć się,
  • po prostu dobrze się bawić.

Ważne, żebyśmy pamiętali o kształtowaniu w zawodnikach przede wszystkim radości z uprawiania sportu. Sukces sportowy rodzi się z CHĘCI, a nie z KONIECZNOŚCI uprawiania danej dyscypliny. Warto przytoczyć tutaj fragment wywiadu z Kamilem Stochem, który w sezonie 2016/2017 wielokrotnie podkreślał (nieco wbrew komentarzom i presji ze strony dziennikarzy oraz kibiców), że w czasie zawodów najważniejsze jest dla niego czerpanie radości ze skakania: „Jak mówiłem, zwycięstwo jest nagrodą za pracę. Dobrze, że taka nagroda istnieje. Ale u podstaw wszystkiego jest frajda z uprawiania skoków. Gdybym jej nie czuł, nigdy był tu nie dotarł. Wielu skoczków trenuje, walczy, pracuje, a nagroda ich omija. Mogę się czuć szczęśliwcem, co nie znaczy, że zaspokoiłem głód sukcesu. Wciąż chcę być wśród najlepszych, ale wiem, że warunkiem jest satysfakcja z tego, co się robi. Zaczyna się od zadowolenia ze skoku, powtarzam to zawsze, do znudzenia” 4. Stoch nie skupiał się na gorszych skokach, nie skupiał się też de facto na samej rywalizacji. Jego motorem napędowym była chęć działania, dążenie do nagrody, którą okazało się samo skakanie. Efekt? Wynik, który został osiągnięty jakby „przy okazji”: zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni, drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, drużynowe Mistrzostwo Świata.

Chcemy wychować kolejnych uśmiechniętych mistrzów? Wydaje się, że jest na to przepis. Drodzy rodzice, trenerzy i wszystkie osoby, którym na sercu leży dobro młodych (i nie tylko) sportowców: współpracując z zawodnikami, którzy są dopiero na początku swojej sportowej drogi, zaszczepiajmy w nich radość z uprawiania wybranej przez nich dyscypliny. Jak? Cieszmy się razem z nimi – nie tylko z sukcesów, ale także z samej aktywności. Mówmy im o tym. Po treningu czasem wystarczy po prostu zapytać dziecko o to, co sprawiło mu największą frajdę, a nie wyłącznie o to, ile zdobyło bramek lub kogo pokonało (a już na pewno dopytujmy, czy W KOŃCU poradziło sobie z techniką, z którą wcześniej miało problemy). Unikajmy porównań. Kibicując, pamiętajmy, żeby zachować umiar, nie wzbudzając w dziecku poczucia konieczności wygrywania. Rywalizacja w sporcie? Owszem, ale taka, w której można przede wszystkim (a może tylko?) zyskać. Nawet przegrany mecz nie musi być przecież katastrofą. Wyciągajmy wnioski z błędów i porażek, ale pozwalajmy zawodnikom (i samym sobie) ich doświadczyć. Wskazujmy możliwości, a nie zagrożenia. Takie podejście do rywalizacji sportowej, co wskazują zresztą nie tylko przytoczone badania, ale również przykład znanych nam sportowców, może sprawić, że kolejne treningi i zawody nie staną się przyczyną trzęsących się rąk, ale wywoływać będą przede wszystkim uśmiech i uczucie frajdy z robienia czegoś, co się lubi. Kto wie, może doczekamy się wtedy kolejnych mistrzów, którzy sięgać będą po najwyższe cele tak jak Kamil Stoch – z pokorą wobec niepowodzeń, ale jednocześnie bez strachu przed nimi i z olbrzymią radością wynikającą z tego, że jest się sportowcem.

Paweł Leszkowicz

1 Leszkowicz, P. (2014). Czynniki temperamentalne a wynik sportowy i poziom nastroju łuczników. Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.

2 Leszkowicz, P. (2016). Czynniki temperamentalne  i psychomotoryczne a poziom sportowy zawodników Taekwon-do ITF. Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.

3 Gray J.A. (1976). The behavioural inhibition system: A possible substrate for anxiety. W: M.P. Feldman, A.M. Broadhurst (red.), Theoretical and Experimental Bases of Behaviour Modification (s. 3–41). Londyn: Wiley.

4 http://wyborcza.pl/7,154902,21212863,stoch-najwazniejsza-jest-frajda-ze-skakania.html (dostęp: 25.03.2017r.)